W poniedziałek małżonek rzucił hasło "A może pomalujemy (dzienny) pokój..?" Zaskoczył mnie tym. Co prawda był taki plan, aby pomalować mieszkanie, ale bardziej w okolicy lata, kiedy Szymona będzie można powierzyć babci. No cóż, plany czasem lubią się zmieniać ;-)
Po takim entuzjastycznym haśle - widać było, że chłop aż pali się do roboty - powiedziałam TAK i od wtorkowego poranka do środy wieczorem zmagaliśmy się z malowaniem tegoż pokoju. Malowanie miało duże szanse zakończyć się na jednym dniu, ale sześć dziurek i trzy godziny wiercenia wymęczyły wiertarkę :P
W każdym razie dziś już spokój. Bałagan sprzątnięty, a my cieszymy oczy nowym świeżym kolorem na ścianach :)
* * *
Cały ten ambaras zaowocował brakiem krzyżyków w sercu i zwierzakach.
A tak przedstawia się serce na dziś.
U nas też zwykle takie decyzje zapadają nagle :)
OdpowiedzUsuńCzasem szybo podjęta decyzja jest tą najwłaściwszą :) Pozdrawiam a serducha już masz sporo :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te Twoje serca wyszywane cieniowaną nicią :) i podziwiam Cię za cierpliwość! Ja nie dałabym rady przy moim problemie niespokojnych rąk ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam takie hasla :). Jakbym miala czas i pieniazki to zmienialabym wszystko pewnie co miesiac :D. Przyjemnosc po takiej "robocie" jest nieoceniona :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego - masz odnowiony salon a krzyżyki poczekają...
OdpowiedzUsuńSzybko poszło i nie trzeba będzie spędzać czasu na rozważaniach na temat remontu.
OdpowiedzUsuńWygladają pięknie te serca!
OdpowiedzUsuń