Witam,
minęło kilka dni... dość burzliwych dni. Moje dziecię poznało smak przedszkola i po dwóch dniach euforii nastał nieco dłużysz okres buntu i walki z zasadami. Uff... wydaje mi się, że łatwiej byłoby polecieć na Księżyc niż przekonać małego uparciucha ;D Nawiasem mówiąc charakterek mamusi, więc... co tu dużo gadać ;p
Aby nieco zachęcić Młodego wymyśliłam worek na kapcie. Oczywiście miał powstać na spokojnie latem, ale jakoś tak szybko minęło...
No to Hej! na szybko. Chwila myślenia i zrobił się wzorek, w następnej była już kanwa, mulinka i cała reszta też.
Tak się prezentował w Piątek
(07-09-2012)
A w Sobotę było tak! :(((((
Bardzo przypominałam tego stworka ;p
Mój bardzo dowcipny małżonek stwierdził ze szczerą powagą:
"Że też jakiś zarazek nie bał się Ciebie zaatakować!" No masz ci pocieszenie! O_o
Że niby taka straszna jestem?! ;p
Chyba jednak tak, bo choróbsko jak przyszło tak poszło i wrócił zapał do haftowania ;-)
Hafcik powstał w zasadzie w Niedzielę i to dopiero wieczorem, a prezentuje się jak widać. Na Adzie 18 wyniósł 6x6cm. Niby niewiele, ale kilka godzinek pochłonął. A to był dopiero początek.
Literki wyszły jakoś tak na poczekaniu ;-) Tym bardziej dziwne, że symetryczne.
Kąpiel. Pomarańczowy pisak spiera się dość szybko jeśli hafcik moczy się w ciepłej wodzie. Czasem dodaję też Vanisha w płynie. Pomaga :)
Po jakiejś godzinie było prawie czysto.
Nie pozostało nic innego jak naszyć hafcik na tkaninę.. Początkowo miał być sam hafcik, ale wyglądał jakoś 'łyso'. Tasiemka, to był strzał! Całość całkiem dobrze się prezentuje jak na twór bez właściwego przygotowania i planu.
I jeszcze małe zbliżenie :)
Worek już jest... czas pomyśleć o plecaku ;D
Tym samym dobiliśmy do końca :) Śpisz? Nie! Czyli nie było tak źle ;D
Dziękuję za Twoje odwiedziny, Buźka :*