Witajcie :)
Od kilku lat prowadzę testy i szukam odpowiedniej metody farbowania. Chodzi oczywiście o farbowanie kanwy. Jednak nie o takie, jakie nasuwa się w pierwszej myśli. Marzy mi się kanwa w różne barwne plamy, które będzie można do pewnego stopnia zaplanować.
Dotychczasowe próby dały marne efekty, dlatego nawet o nich nie wspominałam. Aż do dziś, kiedy mogę powiedzieć, że posunęłam się o krok do przodu.
Skomponowana przeze mnie mieszanka wymaga jeszcze dalszych testów, ale pierwsze efekty są i idą do testowania.
Oto jak wyglądają kawałki kanwy, którą ostatnio pofarbowałam z sukcesem. Nie są doskonałe, ale ten krok milowy mnie zadowala :)
Kolory miały być trzy: czerwony (amarantowy), żółty (słoneczny) oraz oliwkowy. Jak widać całość zdominowała czerwień, a oliwki nie widać wcale.
Kanwy pojechały z nami ostatnio na wycieczkę do Grzybowa w okolice Kołobrzegu. Zabrałam ze sobą w sumie dwa hafty. Nad jednym pracuje od pewnego czasu. To tarcza Kapitana Ameryka. Będzie o nim przy innej okazji. Drugi, to farbowana kanwa i muffinki do przetestowania.
Aha, kiedy osiągnę zadowalający poziom w farbowaniu, będę szukać kilku osób do przetestowania kanwy. Przygotujcie się dziewczyny :)